Ponad 650 milionów złotych więcej wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych już w pierwszym roku zakłada nowelizacja ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, przeforsowana przez resort Władysława Kosiniaka-Kamysza. Na początku zmiana może dotknąć 935 tysięcy Polaków, choć docelowo może być ich nawet cztery razy więcej.
W myśl nowych przepisów, składki odprowadzane będą od wszystkich umów-zleceń do kwoty płacy minimalnej, która w 2015 roku wyniesie 1750 złotych brutto. Nie będzie już zatem możliwości obejścia przepisów w taki sposób, że pracodawca podpisywał dwie umowy-zlecenia i tylko jedna z nich (ta na niższą kwotę) podlegała oskładkowaniu, druga natomiast już nie.
– Takie regulacje prowadziły do częstych nadużyć – tłumaczą w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. – Aby uniknąć wysokiego oskładkowania, wielu zleceniobiorców podpisywało dwie umowy, na przykład jedną na kwotę 50 i drugą na 3000 złotych. Oczywiście, składki płacono tylko od tej pierwszej, podczas gdy druga już nie podlegała oskładkowaniu. Nowelizacja ma takie praktyki ukrócić.
Od 1 stycznia 2016 roku zleceniodawca zapłaci składki już od obu umów. Moment wejścia nowelizacji w życie był jednym z punktów zapalnych przy pracach legislacyjnych. Pracodawcy zdecydowanie sprzeciwiali się zmianie zasad już w styczniu 2015 roku, dlatego nowe regulacje wejdą w życie dopiero za rok.
Nowelizacja zawiera jeszcze jeden, mniej kontrowersyjny zapis. Członkowie rad nadzorczych również będą objęci obowiązkiem płacenia składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, a nie, jak dotąd, tylko zdrowotne. Podstawę wymiaru będzie stanowić przychód osiągany z tytułu zasiadania w radzie nadzorczej, a płatnikiem będzie podmiot, w którym ona działa. Ta zmiana obowiązuje od 1 stycznia 2015 roku.
Według szacunków Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, problem ma dotyczyć 935 tysięcy zleceniobiorców i 50 tysięcy członków rad nadzorczych. Zmiana – jak szacują eksperci – najbardziej dotknie tak zwany sektor usług administracyjnych i pomocniczych.
– W tej branży udział pracowników zatrudnionych na podstawie umów-zleceń sięga prawie 70 procent. Dotyczy to przede wszystkim przedstawicieli takich zawodów jak pracownicy ochrony mienia czy firm sprzątających – tłumaczy Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. – Aż siedmiu na dziesięciu pracowników jest w nich zatrudnianych właśnie na umowy-zlecenia, często więcej niż jedną. W przemyśle wskaźnik ten wynosi 7 procent, a w transporcie zaledwie 5.
Przedstawiciele pracowników uważają jednak, że problem jest znacznie szerszy i składki powinni płacić również przedsiębiorcy zatrudniający na umowy o dzieło.
– Te 935 tysięcy to tylko niewielka część osób, których dotyczy problem umów śmieciowych. Według naszych obliczeń, na takich zasadach pracuje w tej chwili w Polsce około czterech milionów ludzi – szacuje w Money.pl Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ Solidarność. – Zaznaczam jednak, że nie chodzi tu tylko o osoby zatrudnione na umowach cywilnoprawnych, ale również o tak zwane miksy, czyli na przykład pracę na część etatu i do tego na umowie cywilnoprawnej.
Zmiany forsowane przez rząd będą miały przełożenie również na państwową kasę. Wpływy ze składek nałożonych na umowy-zlecenia już w 2016 roku mają dać ponad 0,6 miliarda złotych więcej środków w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a w kolejnych latach ta kwota ma rosnąć, do ponad dwóch miliardów w roku 2040.
Z drugiej strony pracodawcy, którzy będą musieli odprowadzać składki za zleceniobiorców, mogą zdecydować się na obniżenie im wynagrodzenia właśnie o wysokość odprowadzoną do ZUS. Z tego tytułu Ministerstwo szacuje zmniejszenie wpływów podatkowych mniej więcej o 30 milionów złotych rocznie.
Źródło: Money.pl