Trwa walka populizmu z rozumem, utopii z rzeczywistością, a stawką są miliardy euro, dolarów i funtów. „Jesień ludów” rywalizuje z księgowymi stojącymi na straży stanu państwowej kasy. Padają wielkie słowa o odpowiedzialności, a rzecz jest bardziej banalna i sprowadza się do pytania: czy Europa pozwoli zbyt daleko uciec Stanom Zjednoczonym i czy obroni się przed Chinami i Indiami.
Wielki klasyk socjalizmu już sto lat temu pytał: „Co robić?” I nie znalazł prawidłowej odpowiedzi.
Valdis Dombrovskis, premier Łotwy wygrywa wybory parlamentarne, chociaż obiecuje swoim rodakom nie zaciskanie pasa, ale wzorem Winstona Churchilla, „krew, pot i łzy” – obcięcie emerytur, zmniejszenie pensji w sferze budżetowej, może wzrost podatków. Niedawno jeszcze tygrys Europy, z PKB wzrastającym rocznie o kilkanaście procent, przeżył totalną zapaść, w rezultacie której gospodarka skurczyła się o jedną czwartą. Premier David Cameron zaaplikował Anglikom największe od II wojny światowej cięcia budżetowe. Reformy Margaret Thatcher i jej walka z górnikami to podawanie aspiryny wobec operacji na żywym organizmie, która proponuje obecny szef rządu. Jeżeli byłą premier nazywano „żelazną damą”, to jakiego określenia będą używały media wobec Camerona? Na razie Anglicy, w większości, są za.
Prezydent Nicolas Sarkozy wygrał bitwę, ale do zwycięstwa jeszcze daleko. Francja liczy straty, my zaś zapomnieliśmy, że dwadzieścia lat temu na własne oczy widzieliśmy przed stacjami benzynowymi tabliczki: „benzyny brak”. Francuzi to naród myślący o przyszłości, skoro do walki przeciwko przesunięciu wieku emerytalnego włączają się licealiści. Dzisiaj to zwykła zadyma, ale za czterdzieści lat będzie można powiedzieć: o prawo do emerytury walczyliśmy już w liceum. Francuscy związkowcy tracą impet, może dlatego, że przypomnieli sobie, że ich dzień pracy jest najkrótszy w Unii Europejskiej, Europie, a może i na całym świecie. Sergio Marchionne, prezes Fiata mówi we włoskiej telewizji, że polska fabryka koncernu jest sześć razy najbardziej wydajna niż zakłady w jego ojczyźnie i w związku z tym produkcja nowej wersji modelu Punto zostaje... przeniesiona z zakładu w Tychach do Włoch. Tak chce rząd i związki zawodowe. Centroprawicowa partia Fidesz i premier Victor Orban, potrzebują zaledwie kilka godzin, aby zmienić węgierskie prawo i wprowadzić możliwość przejęcia przez państwo kontroli nad dowolną firmą, która podpadnie rządowi. Wszystko w odpowiedzi na oburzenie opinii publicznej katastrofą w zakładach Mal.
Tylko nad Wisłą spokój. Podniesiemy VAT o jeden punkt procentowy, potem o kolejny, potem następny. Załatwimy w B rukseli jakąś kreatywną księgowość i coś, co jest wydatkiem, nim nie będzie (nie wiadomo tylko czym będzie). I w ten sposób nie złamiemy konstytucji w temacie: wielkość długu publicznego. W tzw. międzyczasie uda się wygrać wybory i wówczas zaczniemy zmiany. Tylko czy pacjent „pociągnie” jeszcze rok na aspirynie.
Andrzej Lepper (był taki polityk) chyba nigdy nie przypuszczał, że dożyje chwili, w której jednym z krytyków liberalnego rządu będzie Leszek Balcerowicz. „Nie ma rzeczy niemożliwych – mawiał jeden z moich kolegów – nawet Związek Radziecki upadł”. Po dwudziestu (a może więcej) latach Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że pobieranie takich samych składek ubezpieczeniowych od rolników, niezależnie od ich dochodów, jest niezgodne z konstytucją. Mała rzecz, a cieszy, chociaż od wyroku do jego zrealizowania jeszcze długa droga. Partia chłopska współrządzi.