Zastanawiające jest, dlaczego tak często sięga się po przykłady innych krajów dla opisania zjawisk, które się dzieją „tu i teraz”. Gdybym był złośliwy – a przecież nie jestem – rozwodziłbym się nad osławionym San Escobar, ironizując na temat sukcesów polskiej polityki zagranicznej i rosnących wpływów naszego kraju na Karaibach. Ale głośny lapsus służb dyplomatycznych nie stanowi najbardziej spektakularnego przykładu geograficznych odniesień.
Jeden z pierwszych przypadków obrazowania naszej przyszłości przez pryzmat doświadczeń innych krajów to „druga Japonia”, którą chciał budować jeszcze-nie-prezydent Lech Wałęsa. Pomijając wszystkie klęski żywiołowe i koniunkturalne zwroty japońskiej gospodarki, Kraj Kwitnącej Wiśni wciąż inspiruje i pozostaje synonimem ekonomiki opartej na wysokich standardach technologicznych i zarządczych. Ech, komu ta wizja w odniesieniu do naszego kraju przeszkadzała…?
Innym przykładem – przyznaję, już nie tak jednoznacznym – była „zielona wyspa”. Być może kontekst wypowiedzi premiera Donalda Tuska nie był do końca geograficzny, jednakże skojarzenie z pięcioprocentową mniejszością polską, która za swoją ziemię obiecaną obrała Irlandię, jest jednoznaczne. Zresztą, mimo wzlotów i upadków irlandzkiego PKB, trwanie w jednym szeregu Warszawy i Dublina ujmy nie przynosi.
Prawdziwy wysyp geograficznych paraleli nastąpił jednak w ostatnich kilku latach. Dodajmy, że nie zawsze chodziło o budowę skojarzeń pozytywnych. Przy słynnej „zakamuflowanej opcji niemieckiej” po plecach przebiegały ciarki i niepokój spowodowany nieuniknionym rewanżyzmem rodem zza zachodniej granicy. Mieliśmy też Budapeszt i Turcję (a jakże!). Tylko co teraz zrobić ze słowami Jarosława Kaczyńskiego – „Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś Turcja. O niej mówi się, że to poważne państwo”. Słowa z roku 2014, ale jakoś nikt do dementi się nie kwapi.
No i kolejny przykład z obszaru niemieckojęzycznego. Tym razem padło na Podkarpacie, które w kampanijnym ferworze lider partii rządzącej obdarzył wizją budowy Szwajcarii… Nie… zaraz, Bawarii. Niestety, ani w jednym, ani w drugim wypadku nie wyjaśniono, o co chodzi. Bo jeśli chodzi o krajobraz, to jakieś skojarzenia faktycznie się pojawiają.
Zastanowić się więc należy, czy owa obfitość geograficzno-kulturowych cytatów jest elementem kampanii edukacyjnej jako części gorliwie przebudowywanego systemu kształcenia. A może jest to po prostu rozpaczliwa próba wyjaśnienia sensu i kierunku zmian, które stają się udziałem nas wszystkich. Tylko – co z tymi, którzy swoją edukację już skończyli, albo z tymi, którzy nigdy nie byli za granicą. Czy dla nich pozostaje tylko wiara w sojusz z San Escobar?
Pozostałe 0% artykułu dostępne jest dla zalogowanych użytkowników serwisu.
Jeśli posiadasz aktywną prenumeratę przejdź do LOGOWANIA. Jeśli nie jesteś jeszcze naszym Czytelnikiem wybierz najkorzystniejszy WARIANT PRENUMERATY.
Zaloguj Zamów prenumeratęMożesz zobaczyć ten artykuł, jak i wiele innych w naszym portalu Controlling 24. Wystarczy, że klikniesz tutaj.