Czy raj może upaść? Gorzej. Czy raj może zbankrutować? Nie wiem, jaką odpowiedź dałby teolog, ale ekonomista z pewnością powie „tak”. Raj może zbankrutować, pod warunkiem, że będzie to raj podatkowy. Niemożliwe? Nie ma rzeczy niemożliwych, nawet Związek Radziecki upadł.
Czy raj może upaść? Gorzej. Czy raj może zbankrutować? Nie wiem, jaką odpowiedź dałby teolog, ale ekonomista z pewnością powie „tak”. Raj może zbankrutować, pod warunkiem, że będzie to raj podatkowy. Niemożliwe? Nie ma rzeczy niemożliwych, nawet Związek Radziecki upadł.
Już nie Grecja, Hiszpania czy Portugalia są na pierwszych stronach gazet, lecz Cypr. Wszyscy bali się Grecji, a zagrożenie przyszło z banków mieszczących się na małej wyspie zamieszkałej przez kilkaset tysięcy ludzi. Ilu mieszkańców Europy (tak, Europy, a nie tylko Unii Europejskiej) kiepsko śpi w ostatnich tygodniach, drżąc o swoje miliony zdeponowane w cypryjskich bankach? Raj podatkowy, który jeszcze niedawno jak magnes przyciągał nie tylko wielkie pieniądze, może każdej chwili zatonąć jak Titanic.
Starą maksymę mówiącą, że „każdy zarobiony dolar (euro, rubel, złoty…) cieszy, ale każdy dolar (euro, rubel, złoty…) niezapłaconego podatku cieszy stukrotnie”, wielu Europejczyków (także naszych rodaków) wzięło sobie do serca. Nagle okazało się, że Cypr jest najlepszym w Europie miejsce do robienia interesów i to nie tylko z powodu przyjaznego klimatu. Mała wyspa jest największym partnerem handlowym, największym inwestorem w wielu krajach. Niemożliwe? Możliwe, proszę zajrzeć do oficjalnych statystyk, nie tylko rosyjskich. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać przedstawicielstwa różnych firm, których głównym zajęciem był obrót fakturami. Wędrowały one ze Wschodu na Zachód, z Północy na Południe. Za fakturami płynęły pieniądze, nie zawsze z pochodzące legalnego źródła.
Zdeponowane w cypryjskich bankach często przechodziły „uzdrawiającą” kurację. Banki nie pytały, skąd pochodzą pieniądze, a miejscowy fiskus kasował jedynie dziesięcioprocentowy podatek od zysków kapitałowych, więc kuracja przebiegała sprawnie, a pacjent szybko stawał na nogi. Może dlatego na ulicach Nikozji i innych cypryjskich miast częściej słychać język Puszkina niż grecki czy turecki.
Teraz rozpoczęła się frapująca partia szachów. Z jednej rosyjscy mistrzowie, pod kierunkiem Władimira Putina, z drugiej unijni szachiści z Angelą Merkel na czele, wspierani przez władze cypryjskie. Prezydent w tej grze reprezentuje nie tylko rosyjski prywatny kapitał, ale także państwowe firmy, które – jak sam powiedział – nie miały żadnych problemów z płaceniem podatków. Okazuje się, że raj podatkowy nie musi być oazą spokoju tylko dla oligarchów, a może być atrakcyjny także dla sektora publicznego. Putin musi zatem zadbać o pieniądze miliarderów oraz rosyjskiego podatnika. Przy okazji rosyjski prezydent może poznać stan kont, których właścicieli jeszcze nie zna i których pieniędzy jeszcze nie kontroluje. Tajemnica cypryjskich banków już niedługo może być publiczną tajemnicą. Przynajmniej dla Putina i jego najbliższego otoczenia. Wiedza ta może okazać się bardzo cenna, gdy marzy się o kolejnej kadencji na Kremlu.
Unia Europejska wie, że jej propozycja opodatkowaniu pieniędzy zgromadzonych w cypryjskich bankach zostanie odrzucona, gdyż największe straty ponieśliby Rosjanie. Na ten ruch wytrawny szachista nie może się zgodzić, a na stole leżą miliardy euro. Gra nie toczy się tylko o cypryjskie, rosyjskie czy unijne pieniądze. Jeżeli pomysł na dodatkowe opodatkowanie przyjmie się, to wiele rządów może pójść tym śladem i sięgnąć po oszczędności obywateli. Pokusa jest duża, a państwowa kasa w wielu państwach świeci pustkami.
Kto zatem pierwszy powie: szach i mat?