Czterej panowie B. (Balcerowicz, Belka, Bielecki, Boni) dyskutują na łamach prasy o naszych emeryturach. Od czasu do czasu, do dyskusji włącza się „piąty do brydża” czyli minister finansów.
W jednym punkcie panowie są zgodni: w kasach ZUS-u i państwa „wiatr hula syberyjski”, a obecnie płacone składki nie są inwestowane, lecz natychmiast wydawane na emerytury. W ten sposób, sprawującym władzę (nie tylko obecnym, ale także ich poprzednikom) udało się zbudować nową jakość tzw. więzi pokoleniowej. Ze składek syna wypłacana jest emerytura ojca, a składki córki przeznaczane są na emeryturę matki. Z racjonalnym gospodarowaniem nie ma to wiele wspólnego, ale czy to po raz pierwszy w naszej rzeczywistości. Na pocieszenie pozostaje fakt, że większość systemów emerytalnych współczesnego świata jest bliska bankructwa. Jak ginąć to w dobrym towarzystwie. Jednak odpowiedź na pytanie, jak nie zginąć – nawet w najlepszym towarzystwie – czterech panów już zdecydowanie różni.
A jeszcze kilka lat temu było tak pięknie… w reklamach. Polscy emeryci pod piramidami i na plażach Hurgady. Nie mieliśmy różnić się od Amerykanów, odpoczywających na Hawajach lub na Florydzie, czy Niemców wygrzewających się w słońcu Hiszpanii lub Portugalii. Małe światełko ostrzegawcze powinno się wówczas zapalić, gdyż zachodni emeryt „żyje w luksusie” po czterdziestu latach pracy i zdecydowanie wyższych pensjach (składkach). Nasi emeryci mieli pakować walizki już po jedenastu latach oszczędzania. Reklamy są zawsze bardzo sugestywne i dziesięć lat temu jeszcze w nie wierzyliśmy, a ubezpieczeniowi agenci byli bardzo sugestywni w przekonywaniu. Wiele osób „wyczuło pismo (pieniądze) nosem” i szybko zmieniło profesję. Pierwsza osoba, która podjęła próbę ubezpieczenia mnie, wycofała się po trzecim zadanym przeze mnie pytaniu. W końcu trzeba było jednak podjąć decyzję. Po podpisaniu stosownej umowy, pani reprezentującej renomowane zagraniczne towarzystwo ubezpieczeniowe nigdy się już u mnie nie pojawiła. O nie, przepraszam, zadzwoniła jeszcze raz z propozycją nowego ubezpieczenia (prowizji dla siebie); grzecznie podziękowałem za troskliwość i pamięć i nie skorzystałem z oferty. Moje doświadczenia nie były wyjątkowe, więc pytanie, gdzie było wówczas państwo i jego instytucje jest retoryczne. Dzisiaj na zarzut, że OFE pobierają zbyt duże prowizje i zbyt mało inwestują, ponawiam pytania: a gdzie był i jest regulator rynku….
Propozycja zawieszania reformy emerytalnej może miałaby rację bytu, w końcu nikt kilkanaście lat temu nie przewidywał globalnego kryzysu i stworzono reformę dobrą w czasach prosperity. Jednak nasze doświadczenia z prowizorkami w postaci „czasowego i częściowego zamrożenia” czegoś tam, nie zachęcają do takich rozwiązań. Niektóre z nich trwają do dzisiaj, a pamiętają jeszcze „czasy słusznie minione”. Najtrwalsze są, były i będą prowizorki.
Dyskusja czterech panów B. wyznacza „nowe” europejskie standardy, gdzie na ogół spiera się rząd z opozycją. W nas trwa dyskusja w rodzinie, ponieważ cała czwórka ma ten sam rodowód polityczno-ideologiczny (nie jest to dobre sformułowanie, gdyż źle się kojarzy). Za dwa, trzy miesiące okaże się, że „dyskusja była bardzo owocna i potrzebna”, a w ramach „ogólnospołecznych konsultacji” obie strony doszły do porozumienia. Rząd zmniejszy „zakres proponowanych zmian”, a krytycy rządowych propozycji „złagodzą stopień swojej krytyki”.
Czas wyborów ma swoje prawa.I tylko opinia publiczna nie do końca będzie wiedziała, o czym panowie B. dyskutują, gdyż zapomniano ją o tym poinformować. W końcu dla kogo jest ta reforma. Miała być dla przyszłych emerytów.