Pora już ogłosić konkurs na najbardziej błyskotliwą propozycję zgłoszoną podczas kampanii wyborczej. Będzie to konkurs trwający dwa lata i podzielony na cztery etapy: Wiosna 2014 i Jesień 2014 oraz Wiosna 2015 i Jesień 2015. W konkursie będą mogli uczestniczyć wszyscy, którzy mają polityczne aspiracje związane z zasiadaniem w różnych ważnych gremiach lub pełnieniem odpowiedzialnych funkcji państwowych. Konkurs będzie trwał długo, aby zatem nie utracić żadnej cennej myśli, będzie trzeba nagradzać laureatów na wszystkich etapach. A może pod koniec każdego z nich wypadnie uhonorować propozycję miesiąca czy nawet tygodnia?
Pora już ogłosić konkurs na najbardziej błyskotliwą propozycję zgłoszoną podczas kampanii wyborczej. Będzie to konkurs trwający dwa lata i podzielony na cztery etapy: Wiosna 2014 i Jesień 2014 oraz Wiosna 2015 i Jesień 2015. W konkursie będą mogli uczestniczyć wszyscy, którzy mają polityczne aspiracje związane z zasiadaniem w różnych ważnych gremiach lub pełnieniem odpowiedzialnych funkcji państwowych. Konkurs będzie trwał długo, aby zatem nie utracić żadnej cennej myśli, będzie trzeba nagradzać laureatów na wszystkich etapach. A może pod koniec każdego z nich wypadnie uhonorować propozycję miesiąca czy nawet tygodnia? Każdy aspirujący do publicznej funkcji może wystąpić we wszystkich etapach. Kandydaci na wybrańców narodu są, oczywiście, niezwykle kreatywni. Nie można zatem ograniczać ich w prezentowaniu własnych przemyśleń i propozycji. Aby nieustannie podgrzewać atmosferę i zainteresowanie mediów, trzeba podawać aktualną listę rankingową. Jak w każdej sportowej rywalizacji już dzisiaj można wskazać faworytów. Nie mówmy jednak o nich, bo przecież zawsze może pojawić się debiutant, który pokona najbardziej doświadczonych zawodników.
Jedna z rozgłośni radiowych przyznaje co roku tytuł „Srebrne usta”, propagując tym samym cenne wypowiedzi polityków w minionym roku. Może zatem, idąc tym tropem, przyznamy nagrodę „Złotej myśli”? Albo lepiej platynowej. W końcu to jest cenniejszy kruszec. Statuetka „Platynowej myśli”, wysadzana brylantami (już poszukujemy sponsora), to będzie hit. Ranga nagrody będzie tak duża, że pozwoli jej zdobywcy – przynajmniej częściowo – złagodzić ból po ewentualnej porażce wyborczej.
Kandydaci już zgłaszają swoje aspiracje do nagrody. Może trochę trąci to prywatą, ale na pierwszym miejscu – jak dotychczas – postawiłbym propozycje wypłaty rekompensat dla osób, które poniosły straty w wyniku transformacji gospodarczej. Jestem żywotnie zainteresowany tym, aby taką propozycję udało się zrealizować. Dlaczego? Zaufałem Leszkowi Balcerowiczowi, gdy przekonywał, że giełda jest dobrym miejscem do lokowania pieniędzy i ich pomnażania. Kupiłem akcje kilku spółek. Niestety, nie dotarły do mnie informacje, że z giełdą związane jest duże ryzyko. „Moje” spółki nie należały do rynkowych liderów i część pieniędzy przepadła. Straciłem na transformacji? Oczywiście. Gdyby nie ona, ulokowałbym swoje pieniądze na książeczce PKO i z każdym rokiem czułbym się coraz bogatszy.
Duże szanse w naszym konkursie ma także propozycja powrotu do czterdziestu dziewięciu województw. W końcu jak długo możemy prosić Amerykanów o dodatkowe samoloty lub rakiety oraz zniesienie wiz wjazdowych. Przypomnijmy im, że już raz mieliśmy prawie taką samą liczbę województw jak oni stanów. Niestety, na tym podobieństwa się kończą, ale z sojusznikiem musimy być na dobre i na złe, a od czegoś trzeba zacząć. Z podziałem terytorialnym wiążą się także propozycje reaktywowania Koszalina jako stolicy województwa. Kiedy zmieniano granice województw, plotkowano, że wykreślenie tego miasta było policzkiem dla ówczesnego prezydenta, który urodził się w tym województwie. Czy obecnie autorzy tej propozycji zamierzają naprawić ówczesny „błąd”? Jest w Polsce jeszcze kilka innych miast, które wcześniej były miastami wojewódzkimi. Spokojnie, kampania dopiero się rozpoczyna.
Ktoś kiedyś powiedział (lub napisał), że kac po wypiciu butelki whisky trwa dobę, zaś po wyborach cztery lata. Inaugurując konkurs, wypada wznieść toast: obyśmy mieli kaca tylko po szkockim (lub irlandzkim) napoju. Ale wówczas nasz konkurs nie miałby racji bytu. Jest wielu takich, którzy zadbają, abyśmy mieli kaca nie tylko po butelce Jasia Wędrowniczka.