Jan Kowalski pojawia się na ekranie mojego telewizora i wyjaśnia mi zawiłości współczesnego handlu. Nie wiem, kim jest Jan Kowalski, ponieważ pod jego nazwiskiem figuruje dopisek „niezależny ekspert”.
Jan Kowalski pojawia się na ekranie mojego telewizora i wyjaśnia mi zawiłości współczesnego handlu. Nie wiem, kim jest Jan Kowalski, ponieważ pod jego nazwiskiem figuruje dopisek „niezależny ekspert”. W pierwszej chwili pomyślałem, że oglądam publiczną telewizję, a tam jak diabeł święconej wody boją się wymieniania pełnej nazwy firmy, w której pracuje Jan Kowalski. Nie wiem, czy jest on właścicielem straganu na osiedlowym rynku, czy może prezesem światowej sieci handlowej. Każda z tych osób może być ekspertem ds. handlu, jednak waga ich opinii będzie znacząco różna. Z tego, co widzę, niezależni eksperci zdominowali ostatnio nasze media. Są coraz aktywniejsi.
Niezależni eksperci i niezależne instytucje usiłują przekonać nas do różnych zachowań lub uzasadniają słuszność albo nietrafność decyzji władz. Przekaz dla opinii publicznej jest dość jednoznaczny: stanowisko zaprezentowane przez niezależnego eksperta wolne jest od wpływu zarówno przeciwników, jak i zwolenników (np. politycznych) opiniowanego rozwiązania. Prezentowana ocena wolna jest zatem od lobbingu zainteresowanych stron. Bazuje ona jedynie na merytorycznych przesłankach oraz na wiedzy i doświadczeniu indywidualnych osób lub instytucji, które nie mają żadnego interesu w tym, aby opowiadać się za jakimś rozwiązaniem. Okazuje się jednak, że mają.
Jakiś czas temu usłyszałem w radiu głos niezależnego eksperta, który wypowiadał się na temat reformy OFE. Jakież było moje zdziwienie, gdy ów niezależny specjalista stwierdził, że pracuje w instytucji, która jest po części finansowana przez fundusze emerytalne, a w związku z tym może on w swojej opinii nie być do końca obiektywny. Oniemiały z wrażenia zatrzymałem się na najbliższym parkingu, bo radia słuchałem, jadąc samochodem. Niezależny ekspert mówi, że nie jest niezależny... Natychmiast zadzwoniłem do kilku moich kolegów z pytaniem, czy aby się nie przesłyszałem. Może oni też jechali samochodem i słyszeli to samo co ja. Niestety, nikt w tym czasie nie słuchał radia. Pytam więc, czy spotkali się kiedyś z taką wypowiedzią. Też nie.
Niestety, to był jedyny znany mi przypadek niezależnego eksperta, który przyznał, że nie jest niezależny. Wszyscy na ogół ukrywają źródła finansowania instytucji, w imieniu której się wypowiadają. A telewizja im w tym pomaga. Rzadko pojawiają się informacje na temat głównego sponsora lub zleceniodawcy instytucji przygotowującej niezależne ekspertyzy. Ile razy z ust polityków padają słowa: „nasza decyzja oparta jest na analizach wielu ekspertów”. Na pytanie: jakich, odpowiedź jest równie krótka: niezależnych. Skorą są niezależni, to nie możemy ujawniać ich nazwisk. Błędne koło.
Z drugiej strony, wszystkie instytucje doradcze (tzw. think tanki) muszą znaleźć źródła utrzymania. Ktoś kiedyś powiedział, że „…ten, kto jest właścicielem orkiestry, decyduje o jej repertuarze”. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której np. bank współfinansujący działalność centrum analitycznego będzie akceptował pozytywne opinie na temat rozwiązania (np. ministra finansów) niekorzystnego dla banku.
Co w tej sytuacji może zrobić zwykły obywatel, podatnik, który ostatecznie będzie musiał „zapłacić” za decyzje podejmowane dla jego dobra? Niewiele, tym bardziej, gdy nie jest do końca przekonany, że jest to dla jego dobra. Czy intuicja może być ważniejsza od głosu niezależnego eksperta? Pytanie retoryczne. Nie ułatwia zadania fakt, że ekspertów jest wielu, a niezależnych ekspertyz na dany temat jeszcze więcej. Niektóre z tych opinii wręcz się wykluczają. Kto ma rację? Mądrzy ludzie powiadają: „Radzę Ci jak ojciec, rób, jak uważasz”.